A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #

PORK PORES PORKINSON lyrics : "Śmiertelnie poważnie"

Ref. x2
Cztery żywioły tańczą hucznie nad mym kurhanem
Upite i naćpane, burza tańczy z huraganem

Deszcz płacze ogniem po mnie, ziemia drży pod stopami
W czterech kolorach wspomnień płyną łzy pod murami


Nie wiem kto jest sprawcą mego stanu, wolałbym być dawcą organów
Po co to marnotrawstwo? Korzysta robactwo, nie naród
Może ktoś w zaufaniu wbił mi pieprzony nóż w plecy

Lecz wtedy chyba usłyszałbym cichy mruk z ust mordercy
Nieważny powód śmierci, bo jak Olewnik kończę
Choć też Krzysiek nie powie o tym Olejnik w "Kropce..."

Chciałem coś zmienić jak filmy Barei oblicze komedii w Polsce
A los to zmienił, zamienił w cholerny nonsens
Mogłem zatrzymać zło jak Kopernik Słońce

Zagrać kolejny koncert, spędzić trochę dni z ojcem
Zwiedzić z nią Berlin Royce'm, Paryż i Moskwę
Zbierać dla biednych forsę, jak ci z Orkiestry w Polsce

Wypić za błędy, zgubić na rok sens, mieć opcję
Lub jak Kolędnik z Bolcem, śpiewać nocą swoją historię
Mógłbym zwiedzić wnętrze Ziemi lub zdobywać na niej co chcę

Dziś ta Ziemia jak Zeppelin blokuje powietrza dostęp

Ref. x2

Cztery żywioły tańczą hucznie nad mym kurhanem
Upite i naćpane, burza tańczy z huraganem
Deszcz płacze ogniem po mnie, ziemia drży pod stopami

W czterech kolorach wspomnień płyną łzy pod murami

Tylko ja i promień świateł, co wali ten blask w strefę

Redukcja, sprzęgło, bieg, pieprzony gaz w dechę
Jadąc rap lepię, to ostatnie co pamiętam
Pobocze w centymetrach i piach na zakrętach

Więc może jakaś dziwka jadąc z naprzeciwka co piła
Na mnie trafiła, okno złamane w pół, pęknięta szyba
A może po prostu była zima, ja miałem prosto koła

I gdzieś tam wyrzuciła mnie siła odśrodkowa
Zawsze myślałem, że zabije mnie nałóg
Papieros, alkohol, narkotyczny całun

Pomału zabierze układ immunologiczny ciału
Oddział onkologiczny z kraju
Wyśle mnie na urlop według wytycznych do raju

Chcę wiedzieć co mnie pogrzebało
Jestem próżny jak każdy, odpowiedz śmiało, co po mnie zostało?
Parę wspomnień, chaos? Jaki był pogrzeb? Jak wielu ludzi stało?

Dużo? Mało? Było słonecznie, czy lało?
Mówię do siebie znów, lecz to chyba domena raperów
Lub w tym podziemiu cierpię na chroniczny brak tlenu

Życie bywa trudne, w swym biegłem przed siebie jak każdy
Dziś leżę w trumnie, i co? - Jestem śmiertelnie poważny


Ref. x2
Cztery żywioły tańczą hucznie nad mym kurhanem
Upite i naćpane, burza tańczy z huraganem

Deszcz płacze ogniem po mnie, ziemia drży pod stopami
W czterech kolorach wspomnień płyną łzy pod murami


Nie mam dzieci, jedyne co stworzyłem, to te płyty
Zamiast drzewa posadziłem w życiu tylko krzak marychy
I nie zbudowałem domu, może namiot z ostrokołu

Pośród płyt z betonu, chłonąc syf, zamiast jodu
Choć wiele w życiu przespałem, przećpałem i przechlałem
Niczego nie żałuję, c'est la vie, ten tekst to testament

Więc spalcie moje zwłoki jak cienką kartkę z tuszem
I rozsypcie prochy, niech popędzą z wiatrem w głuszę
Zostawiam Ci muzykę, więc w zamian biorę Twą pamięć

Te płyty są jak klisze, pełne moich zdjęć bez ramek
Więc zrób, co chcesz zrobić dziś, bo zabraknie jutro dni Ci
A teraz uczcij mnie proszę jedną czwórką ciszy


Ref. x2
Cztery żywioły tańczą hucznie nad mym kurhanem

Upite i naćpane, burza tańczy z huraganem
Deszcz płacze ogniem po mnie, ziemia drży pod stopami
W czterech kolorach wspomnień płyną łzy pod murami


Rozumiem, że te wszystkie sny, śnią się Panu cyklicznie?

Submit Corrections