PARZEL & SIWERS lyrics : "Mam ten stan"
Gdzies idzie ten swiat, kiedy przestalem byc dzieckiem.
Ja z wiekiem, rzeczywistosc a sie wiaze rece.
Nie powiem ci jak zyc, nie czas i miejsce.
Nie powiem ci jak zyc, niewiadomych coraz wiecej.
Nawazylismy sobie piwa, przyjdzie nam to wypic.
Ulice miasta moga zachwycic lub niszczyc.
Stworzone dla nas, na nowo powstalo ze zgliszczy.
Srodowisko, w ktorym musisz liczyc, wciaz liczyc.
Szaleńczy ten bieg, dokad zmierza ten gatunek?
Dwa bieguny, kiedy zerwiemy ostatnia skore.
Wszechswiat, nigdy nie ogarniesz go rozumem,
Jestesmy jego czescia, jest w nas, czy to czujesz?
To jest ten czas! Lecz nie powiem ci jak zyc,
Jak media co instaluja ci w glowie swoje sny.
To pierdolone opium dla ludu, gonisz za tym,
Z czasem wszyscy sie w tym gubia.
Wypelniamy przestrzeń w miescie, a puste brzuchy
Czy z mace kapuchy, przyjdzie nam sie obudzic.
Ignorujac wszystko, ludzkosc brnie w to dalej.
Ludzkosc wciaz mowi przyrodzie "spierdalaj"
A marzy nam sie spokoj ducha i rownowaga.
Niewielu obchodzi kim jestes, lecz co posiadasz.
Wciskam STOP i zatrzymuje sie na moment,
By odnaleźc to co dawno zostalo utracone.
Gdzies idzie ten swiat, kiedy przestalem byc dzieckiem.
Ja z wiekiem, rzeczywistosc a sie wiaze rece.
Nie powiem ci jak zyc, nie czas i miejsce.
Nie powiem ci jak zyc, niewiadomych coraz wiecej.
Nawazylismy sobie piwa, przyjdzie nam to wypic.
Ulice miasta moga zachwycic lub niszczyc.
Stworzone dla nas, na nowo powstalo ze zgliszczy.
Srodowisko, w ktorym musisz liczyc, wciaz liczyc.
2. Sokol
Dzisiaj wiem, ze w tyle glupich slow kiedys wierzylem,
"Nigdy wiecej", "Na zawsze", jak debile.
Nie jestem medrcem, to przekleństwo, nie przywilej.
I nie jestem wzorem, wiec nie nasladuj mnie i tyle.
Nie otarlem sie nawet w zyciu o Lidyle.
Kocham prawde, czasem boli, jak juz cos to przez chwile.
Na kazda chujowa akcje spuszczam gilotyne,
Odchodze w trakcie i nie patrze, jak ginie.
Nie mszcze sie, bo za szybko czas minie,
I za szybko mknie, by marnowac go na swinie.
Nie mam recepty na nie, pierdole garsc b!@#^ow.
Pewnego dnia odstawie mimowolnie zycia nalog.
Umieram z wami tu kazdego dnia, w kazdym calu,
Bo nie mam magicznej wiedzy i nie patrze z piedestalu.
Rzadko zawracam, ale przyznaje sie do bledu.
Nie jestem zly, ale nie wroze happy endu.
Stalosc szczescia sklada sie tylko z momentow,
Nie mam swojego miejsca i nie znam celu okretu.
Plyne, chujowo spie, jak nie ma jej obok,
Na szczescie jest i dotyka mnie noga.
Nie cierpie tych co sie woza a chuj moga,
Nie jestem tym co osadzi ich srogo.
Nie powiem ci, jak zyc, bo nie jestem madra glowa,
Nie zawsze spoko, ale w stu procentach soba.
Submit Corrections