A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #

LUKS lyrics : "Uzdrowiciel"

1. Przekraczając ten próg, skróciłeś swój na Ziemi pobyt,
Tu definicją słowa "cud" jest przeżyć więcej niż dwie doby,
Zewsząd dobiega skowyt, płacz i szczęk łamanych kości,

A szybkie ścięcie głowy, to oznaka uprzejmości,
Słyniemy z gościnności, to luksusowy szpital,
Czytaj klinika uciekiniera z psychiatryka,

Nad wejściem głowa byka, w korytarzach głowy ludzi,
Lubię ich czasem podotykać, jak naprawdę mi się nudzi,
Hej mała, daj buzi, później ja ci dam do buzi,

I wystrzelę tak, jak z uzi, w dupie mając, że się ksztusisz,
Bo przyszład do mnie tu dziś, zrobimy to po mojemu,
Ulegnę podnieceniu, zlizując z ciebie słoik dżemu,

Więc lepiej nic nie mów, poczujesz wszędzie moje usta,
Od stóp aż do głów, od szyi aż do brzuszka,
Masz farta, że nie jesteś tłusta, nie wyjmując z ust twych piersi,

za pomocą noża ryję na twym ciele chore wersy.

Refren:

Pomoc nie nadejdzie, możesz krzyczeć, ile pragniesz,
Zginiesz nim Słońce wzejdzie, to nic nie da, przecież sam wiesz,
Daję skosztować wszystkiego moim niewdzięcznym pacjentom,

Zanim zobaczą niebo, pokazuję im piekło,
Pomoc nie nadejdzie, możesz krzyczeć, ile pragniesz,
Zginiesz nim Słońce wzejdzie, to nic nie da, przecież sam wiesz,

To chory szpital, który buduję w swoim zeszycie,
Każdym problem w chwilę znika, mów mi Uzdrowiciel.


2. Gasną światła, słychać syk węża,
Na mojej twarzy maska, witam na naszych obrzędach,
Nim zły duch cię opęta, wydłubię ci parę oczu,

Będziesz błagać mnie o litość, w mękach, dławiąc się od moczu,
Mój hebanowy kocur wbija w ciebie swe pazury,
Powiedz diabłu, że to tu mamy najlepsze tortury,

Każdy skrawek twojej skóry naznaczam literą "L",
A żeby wziąć się do kupy, będziesz musiał mieć klej,
Namierzam cel, przystawiam zimne ostrze,

Głos w głowie mówi mi "dziel", robię Ci na karku rozstęp,
Przed niczym się nie cofnę, chory fetyszysta,
Wszystko, co zrobię okropne, wolno kapie ślina z pyska,

Między nami dystans -4 centymetry,
Skąd ta zaskoczona minka? To głębokość twojej cewki,
Nie licz na sentymenty, płynny ruch łamie ci kark,

To początek twej gehenny, wybieram opcję start.

Refren:

Pomoc nie nadejdzie, możesz krzyczeć, ile pragniesz,
Zginiesz nim Słońce wzejdzie, to nic nie da, przecież sam wiesz,
Daję skosztować wszystkiego moim niewdzięcznym pacjentom,

Zanim zobaczą niebo, pokazuję im piekło,
Pomoc nie nadejdzie, możesz krzyczeć, ile pragniesz,
Zginiesz nim Słońce wzejdzie, to nic nie da, przecież sam wiesz,

To chory szpital, który buduję w swoim zeszycie,
Każdym problem w chwilę znika, mów mi Uzdrowiciel.


3. Sadysta, zboczeniec, spełnienie najgorszych snów,
Oliwka, weź przestań, wystarczy po prostu Luks,
Nadepnąłem na coś, ups... to głowa twojej starej,

Robienie dzieci idzie jej tak dobrze, jak mi balet,
Mam do mordowania talent, robię to z wdziękiem i pasją,
Chuśtasz się na mej pale, gdy ja podrzynam ci gardło,

Abecadło z pieca spadło, ty spadniesz z trzeciego piętra,
Wsadzam twą głowę w imadło, hej dziwko, to death time,
Mam bilet do piekła bez opcji powrotu,

W strzykawce esencja, pozbawiająca kłopotów,
A ja raz do roku zamieniam się w kanibala,
Na głowie mam parę rogów, coś jak opętany baran,

Każda część ludzkiego ciała rozpływa się w moich ustach,
Każda dziwka, co mnie znała, wie jak smakuje trutka,
Kły zatapiam w mózg, a dłońmi miażdżę jelita,

Przyszła kolejna pacjentka, hej piękna, witam.

Refren:

Pomoc nie nadejdzie, możesz krzyczeć, ile pragniesz,
Zginiesz nim Słońce wzejdzie, to nic nie da, przecież sam wiesz,
Daję skosztować wszystkiego moim niewdzięcznym pacjentom,

Zanim zobaczą niebo, pokazuję im piekło,
Pomoc nie nadejdzie, możesz krzyczeć, ile pragniesz,
Zginiesz nim Słońce wzejdzie, to nic nie da, przecież sam wiesz,
To chory szpital, który buduję w swoim zeszycie,
Każdym problem w chwilę znika, mów mi Uzdrowiciel.

Submit Corrections