GUOVA & KOSAAA lyrics : "Tato"
wsiadam w cyfrowa dorozke, w podroz do mekki
swojego umyslu, spakowalam torbe dzisiaj
choc codziennie ci wybaczam, wybacz, nie zapominam
potok slow, niemy wrzask, mysli zdradza mimika
na scianie walki cieni jak puszczone z rzutnika
slony bol jak woda przez palce splywa po policzkach
chcialam ciebie obok, nie mam, w zamian cisza
jak w imadle moje skronie sciska, znika
chcesz rozbic tafle szkla, a ona sie ugina
powiewa szarfa na mecie, na wyciagniecie dloni final
szukalam, nie znalazlam, odpuszczam dzisiaj, wybacz
nie mam sily juz odbierac gluchych telefonow,
opuszkami gladzic scian opuszczonego dawno domu
choc nie wiesz o jego istnieniu, chcesz znac powod
brak odpowiedzi na pytanie, jestem sama znowu.
wskazowki coraz szybciej przemieszczaja sie po tarczy
nasz czyn oddalony od bialej flagi, stajemy by walczyc
ale jak i o co? o odrzucenie idac po rozgrzanych weglach boso
noca? z golymi rekami, w podartej sukience, lapie oddech, pedze,
zeby miec cie, wiem, ze jestes gdzies... blagam, tato, nie uciekaj
on odwraca sie i szydzi, staje bez ruchu, zwlekam
pomylka, fatamorgana, zmyslony cień czlowieka
poswiecilam zycie, by juz nigdy nie czekac,
by wiatr rozwial ostatnie chmury nadziei
by deszcz rozmyl obraz cierpienia i przenikl
do wnetrza sumienia rozrywajac je na strzepy
w ogniu sentymenty plona, w glebi pragnienie bycia sola
tej ziemi, dubel, przewiń, jeszcze raz ta scena
magnetowid jakby chcial oszczedzic zniewazenia
nagle cicho, pusto. swiat zamarl, wszyscy wyszli
koniec tasmy, dobranoc, z barkow zdjeli krzyz mi.
Submit Corrections